Aktualności z Facebooka
Długodystansowiec prosi o pomoc...
Prośby o pomoc przekazujemy tylko w wyjątkowych przypadkach. Ten jest wyjątkowy, bo o pomoc prosi znany nam oraz wielu z Was "bałtycki długodystansowiec" - Wiktor Jesionek. Historię choroby Wiktora przedstawiamy poniżej. Pomóc mu finansowo można na trzy sposoby:
- zasilając skarbonkę na stronie Fundancji Alivia
- przekazując jeden procent swojego podatku: KRS 0000358654, cel szczegółowy: "Program Skarbonka. WIKTOR JESIONEK - 110943"
- przekazując darowiznę lub wpłacając dowolną kwotę na konto Wiktora: szczegółowe informacje via e.mail -

- zasilając skarbonkę na stronie Fundancji Alivia
- przekazując jeden procent swojego podatku: KRS 0000358654, cel szczegółowy: "Program Skarbonka. WIKTOR JESIONEK - 110943"
- przekazując darowiznę lub wpłacając dowolną kwotę na konto Wiktora: szczegółowe informacje via e.mail -
Mam na imię Wiktor i mam 34 lata. Choruję na raka. Chcę żyć dla żony, córki i dziecka, które jest w drodze. Czeka mnie długie leczenie i - jeśli Bóg pozwoli - rehabilitacja.
Gdy w 2014 r. brałem ślub ze swoją ukochaną żoną Anną, nasz plan na życie był prosty: na szlakach życia być zawsze razem. Po ślubie wyruszyliśmy pieszo z Helu na Rysy (prawie 1000 km), a rok później rozpoczęliśmy realizację marzenia o naszej podróży poślubnej - przemierzeniu Europy na piechotę. W 2015 r. przewędrowaliśmy w całości na piechotę 3000 km z Norwegii do naszego rodzinnego Trójmiasta. Niestety, nasze szczęście zostało zachwiane w 2016 r., gdy po wielu wizytach w gabinetach lekarskich i odsyłaniu mnie od lekarza do lekarza, dowiedziałem się o raku ślinianki. Dla bezpieczeństwa guz ślinianki został wycięty z dużym marginesem. W 2018 r. do naszej rodziny powróciło szczęście - urodziła nam się córka. Gdy jednak po 1,5 roku od leczenia wydawało się, że niebezpieczeństwo zostało już zażegnane i minął najtrudniejszy czas, ujawniły się u mnie nietypowe przerzuty do kości. Dzień, w którym musiałem o tym żonie powiedzieć, zbiegł się z informacją o drugiej ciąży. Scyntygrafia kości zobrazowała to, co od jakiegoś czasu czułem: kręgosłup i czaszka są zagrożone.
"Takich przypadków jak pana jest kilka, może kilkanaście w skali Polski" - usłyszałem od lekarza podczas jednej z wielu konsultacji. W praktyce oznacza to, że nowotwór, który mnie dotknął, jest na tyle rzadki, że nie ma opracowanej jasnej ścieżki leczenia. A to oznacza, że muszę przygotować się na kolejne terapie, w tym zagraniczne...
Mam nadzieję, że z pomocą dobrych ludzi, ludzi takich jak Ty, uda mi się przejść szczęśliwie przez ten najtrudniejszy jak dotąd szlak w moim życiu.
Chciałbym cieszyć się dorastaniem moich dzieci, wprowadzić je w dorosłe życie, a może nawet zaprowadzić córkę do ślubu... Chcę wychowywać moje dzieci będąc radosnym i sprawnym ojcem, być wsparciem, a nie ciężarem dla mojej żony. Jednak póki co, choć leki uśmierzają ból, kręgosłup jest zagrożony złamaniem, lekarze leczą, ale choroba we mnie trwa...
Dlatego proszę o pomoc, bo samodzielnie nie jesteśmy z żoną w stanie udźwignąć kosztów, które i tak już są dla nas bardzo wysokie.
Koszty dotychczasowego leczenia, badań, konsultacji lekarskich, rehabilitacji i wyjazdów z tym związanych udawało się nam z żoną pokrywać na bieżąco z domowego budżetu. Jednak od czasu gdy nasza rodzina powiększyła się, a wydatki związane z ratowaniem zdrowia znów wzrosły, zrozumieliśmy, że niestety nie jesteśmy już dłużej w stanie sami ich pokrywać. Obecne jak i czekające nas wydatki na leki, badania, przejazdy (już teraz nie małe) i - na co mamy nadzieję - choć długotrwałą, to owocną rehabilitację - liczymy, że uda nam się pokryć przy Państwa pomocy.
Gdy w 2014 r. brałem ślub ze swoją ukochaną żoną Anną, nasz plan na życie był prosty: na szlakach życia być zawsze razem. Po ślubie wyruszyliśmy pieszo z Helu na Rysy (prawie 1000 km), a rok później rozpoczęliśmy realizację marzenia o naszej podróży poślubnej - przemierzeniu Europy na piechotę. W 2015 r. przewędrowaliśmy w całości na piechotę 3000 km z Norwegii do naszego rodzinnego Trójmiasta. Niestety, nasze szczęście zostało zachwiane w 2016 r., gdy po wielu wizytach w gabinetach lekarskich i odsyłaniu mnie od lekarza do lekarza, dowiedziałem się o raku ślinianki. Dla bezpieczeństwa guz ślinianki został wycięty z dużym marginesem. W 2018 r. do naszej rodziny powróciło szczęście - urodziła nam się córka. Gdy jednak po 1,5 roku od leczenia wydawało się, że niebezpieczeństwo zostało już zażegnane i minął najtrudniejszy czas, ujawniły się u mnie nietypowe przerzuty do kości. Dzień, w którym musiałem o tym żonie powiedzieć, zbiegł się z informacją o drugiej ciąży. Scyntygrafia kości zobrazowała to, co od jakiegoś czasu czułem: kręgosłup i czaszka są zagrożone.
"Takich przypadków jak pana jest kilka, może kilkanaście w skali Polski" - usłyszałem od lekarza podczas jednej z wielu konsultacji. W praktyce oznacza to, że nowotwór, który mnie dotknął, jest na tyle rzadki, że nie ma opracowanej jasnej ścieżki leczenia. A to oznacza, że muszę przygotować się na kolejne terapie, w tym zagraniczne...
Mam nadzieję, że z pomocą dobrych ludzi, ludzi takich jak Ty, uda mi się przejść szczęśliwie przez ten najtrudniejszy jak dotąd szlak w moim życiu.
Chciałbym cieszyć się dorastaniem moich dzieci, wprowadzić je w dorosłe życie, a może nawet zaprowadzić córkę do ślubu... Chcę wychowywać moje dzieci będąc radosnym i sprawnym ojcem, być wsparciem, a nie ciężarem dla mojej żony. Jednak póki co, choć leki uśmierzają ból, kręgosłup jest zagrożony złamaniem, lekarze leczą, ale choroba we mnie trwa...
Dlatego proszę o pomoc, bo samodzielnie nie jesteśmy z żoną w stanie udźwignąć kosztów, które i tak już są dla nas bardzo wysokie.
Koszty dotychczasowego leczenia, badań, konsultacji lekarskich, rehabilitacji i wyjazdów z tym związanych udawało się nam z żoną pokrywać na bieżąco z domowego budżetu. Jednak od czasu gdy nasza rodzina powiększyła się, a wydatki związane z ratowaniem zdrowia znów wzrosły, zrozumieliśmy, że niestety nie jesteśmy już dłużej w stanie sami ich pokrywać. Obecne jak i czekające nas wydatki na leki, badania, przejazdy (już teraz nie małe) i - na co mamy nadzieję - choć długotrwałą, to owocną rehabilitację - liczymy, że uda nam się pokryć przy Państwa pomocy.
publikacja: 2019-03-04 19:40
Archiwum aktualności
2022: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień2021: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2020: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2019: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2018: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2017: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2016: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2015: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2014: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2013: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2012: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2011: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień