Aktualności z Facebooka
Pierwsza Wirtualna Przechadzka - dzień drugi: Wisełka - Pobierowo
Odprawa o ósmej, na zewnątrz. Większość już od kilku minut czeka na rozpoczęcie. Kuba - również jak zwykle - prowadzi odprawę ze schodów. Twierdzi, że po to, aby słychać go było lepiej, lecz my i tak wiemy, że chce sobie popatrzeć na nas z góry.
"Weterani" znów słuchają jednym uchem, debiutanci coś tam notują skrzętnie. Kuba opowiada o dzisiejszej trasie - jej przebiegu, wariantach, miejscach wartych uwagi, gastronomii i sklepach po drodze, a w końcu - o zakwaterowaniu na mecie. Jeszcze "fotka" na PoPiasku.pl i można ruszyć nad Bałtyk.
Wkrótce rozsypujemy się, dzieląc na małe grupki - część idzie najkrótszą drogą nad Bałtyk, część wybiera jeden z prowadzących na plażę szlaków, a część postanawia wspiąć się pod latarnię Kikut, najniższą z wszystkich, lecz stojącą najwyżej, na naprawdę sporym wzniesieniu. Wejście na szczyt to istna górska premia. Jak to dobrze, że latarnia jest niedostępna i nie trzeba wspinać się jeszcze pod jej laternę.
Sukcesywnie kolejne grupki schodzą nad Bałtyk, rozciągając Przechadzkę na dystansie dwóch - trzech kilometrów. Jest rześko, lecz słonecznie i pusto aż po horyzont. Klify są coraz niższe, a rytm marszu wyznacza widoczny w oddali jeden, wyższy od pozostałych, sięgający dalej w głąb plaży, z drzewem wciąż balansującym na krawędzi. Gdy podchodzimy bliżej pionowa ściana budzi respekt i zmusza do zachowania dystansu.
Po kwadransie mijamy pierwsze z wejść prowadzących do Międzywodzia, a chwilę później zauważamy w oddali pierwszą dwójkę spacerowiczów - znak, że zbliżamy się do miejscowości. Mijając ich mówimy "dzień dobry", tak mało tu ludzi, że nie sposób przejść obok bez słowa. Niekiedy takie przypadkowe rozmowy trwają dłużej, a zainteresowanym naszą wyprawą rozdajemy kalendarzyki.
Dochodzi godzina dziesiąta, większość z nas mija Międzywodzie plażą, bo za wcześnie jeszcze, by wstępować do miejscowości na kawę. A zresztą konia z rzędem temu, kto w maju, o tej porze znajdzie tam otwarty lokal.
Za to do Dziwnowa wchodzą już wszyscy, bo ujście Dziwnej zmusza do przejścia przez most. Chwilę wcześniej, po drugiej stronie rzeki minęliśmy Kapitanat Portu, którego bosmanem jest "nasz" długodystansowiec - Paweł. Tym razem akurat ma służbę, więc wyszedł przed budynek. Machamy mu i rozmawiamy przez telefon, aby nie krzyczeć przez wodę.
Większość zatrzymuje się w Dziwnowie, bo nie brak tu czynnych sklepów i knajpek. Większość też po przerwie nie wraca wprost na plażę, bo przejście przez tę barwną miejscowość jest atrakcją samą w sobie. Natomiast do Dziwnówka część postanawia iść plażą, część wzdłuż drogi, a część leśną ścieżką edukacyjną. Ci mają pecha, bo trafiają na rozminowywanie terenów wojskowych sąsiadujących z duktem i muszą wrócić z powrotem do drogi.
Dochodzimy do Dziwnówka, widok od strony morza jest iście kuriozalny: kilka dziesięciopiętrowych, ponurych, betonowych, wieżowców stojących niemal na plaży. Przez wiele lat sprawiały wrażenie opuszczonych, zapomnianych, na wpół kosmodrom, na wpół Czarnobyl. Teraz jakiś inwestor próbuje przysporzyć im blasku, lecz wciąż wyglądają okropnie.
Do Pobierowa, czyli na metę dzisiejszego etapu, zostało nam dziesięć kilometrów. Wędrujemy na przemian plażą i leśną drogą, trochę gwoli urozmaicenia oraz aby pozwolić nogom odpocząć, a trochę dlatego, że obydwie trasy są piękne, więc warto nacieszyć się każdą.
Pobierowo widać z daleka, anonsuje je rusztowanie rozebranej zjeżdżalni i całkiem spory tłumek plażowiczów. Wchodzimy na początku miejscowości i idąc na kwaterę jej "Krupówkami", czyli główną ulicą prowadzącą wzdłuż morza, z każdym krokiem bardziej narzekamy na Kubę. Czy nie mógł znaleźć lokum bliżej centrum? Czy musimy nocować na końcu Pobierowa? Dalej się już nie dało? Tak, wiemy, że jutro dzięki temu będziemy mieć bliżej do wyjścia, lecz dzisiaj mało nas to obchodzi. I wiemy też, że trudno jest znaleźć kwaterę, która przyjmie dwadzieścia osób na jedną noc, ale gdyby tak poszukać lepiej?
Po drodze cześć ekipy wstępuje na obiad, aby po przyjściu na kwaterę nie wychodzić już nigdzie, a niemal wszyscy robią zakupy w "znajomym" sklepie spożywczym, pod szyldem "Sandra". Tuż za progiem nasze wejście anonsuje znajomy gwizd maskotki - świstaka. Podobno w sezonie jest wyłączany, bo trudno byłoby z nim wytrzymać, lecz o tej porze roku, w pustym sklepie, skutecznie wywołuje personel z zaplecza. Zawsze tu wstępujemy, więc chociaż jesteśmy rzadkimi gośćmi, to i tak ekspedientki doskonale nas pamiętają. I znów każda dostaje kalendarzyk.
Wreszcie, niemal na końcu Pobierowa widzimy znajomą furtkę i chodnik, prowadzący do "Agi", to nasza dzisiejsza kwatera. Biada debiutantom, którzy korzystając z nawigacji, pójdą - zgodnie z jej adresem - dookoła.
Warunki są tutaj umiarkowane, pokoje niewielkie, lecz wszystkie z łazienkami, więc nie sposób narzekać. Zresztą Kuba ma sentyment do "Agi", bo to bodaj jedyna kwatera, na której nocowały wszystkie Przechadzki, poczynając od Pierwszej. Jej atutem jest też duża kuchnia, w której cała grupa może się zmieścić swobodnie. I znów prym wiedzie Adam, wspominając kominek, który ogrzewał nas tu podczas jednego z Lutowych Spacerów oraz pokój, w którym został zakwaterowany: bez kaloryfera. Do naszych wyprawowych annałów przeszła już anegdota o Adamie, pukającym do gospodarza, z prośbą o klucz francuski, którym mógłby przykręcić grzejnik.
Posiady nie trwają jednak zbyt długo, gdyż po trzydziestu kilometrach jesteśmy zbyt zmęczeni na nocne biesiady, a perspektywa jutrzejszych trzydziestu pięciu skutecznie wygania wszystkich do łóżek.
publikacja: 2020-05-10 08:00
Archiwum aktualności
2022: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień2021: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2020: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2019: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2018: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2017: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2016: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2015: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2014: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2013: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2012: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień
2011: styczeń luty marzec kwiecień maj czerwiec lipiec sierpień wrzesień październik listopad grudzień